Jakiś czas temu Vanesska zainteresowała się liczbami. W moim nauczycielsko-matematycznym sercu rozlały się pokłady ciepła. Myślę sobie „Tak! Czekałam na to od pięciu lat” no i zapaliłam się do wspólnego liczenia. Jak to w myśleniu matematycznym, najpierw jest przeliczanie na palcach, potem dostrzeganie znaków określających liczność. Liczy Bejbik kiedy może i co może. Jadąc windą czyta numery pięter od 1 do 10 i odwrotnie. Zależy czy mkniemy w kierunku dachu, czy piwnicy. Stara się też wykminić ile jeszcze pieter zostało do przejechania. Powiem, że to rachunek na tyle zaawansowany w tym wieku, że duma rozpiera klatę mą płaską.
Specjalnie chodzimy okrężną drogą do przedszkola, bo na jednaj ścianie budynku, są ponumerowane drzwi. Jest ich chyba ze trzydzieści i niektóre numerki gdzieś zaginęły… Wyobrażacie sobie jaka to zagadka? Mój Mały Detektyw prowadzi śledztwo niczym Melania Kura.
– A dlaczego tu brakuje 14?
– A czy tu nie powinno być jeden i siedem?
– Gdzie podziały się brakujące cyferki? Czy one nie powinny być tu napisane?
No Melania Kura, byłaby dumna! Na wszelki wypadek w kieszeni kurtki noszę szkło powiększające. Wiadomym jest, że każdy szanujący się detektyw takowe posiada i używa do poszukiwania wskazówek. Dziadek sprezentował, używamy więc! Zaginione cyferki zostawaiają odciski swoich mikrostóp, śledzimy je więc dzielnie, aż wpadamy na klomb z różami. Droga do przedszkola bywa zawiła acz usłana różami. Iks de skoro już przy matematycznych zagadnieniach jesteśmy (iks wszak należy do dziedziny).
Z wielką radością wypływającą ze wszelkich porów mego jestestwa znoszę do domu karty pracy z liczbami. Mamy dodawanie, odejmowanie, kolorowanki z liczbami, kropki, które trzeba połączyć w kolejności rosnących liczb, żeby wyszedł jakiś kształt – na przykład rozedrganego samolotu, gdysz łapka się omskła w przypływie entuzjazmu z wykonywanej czynności. Czasem gramy w grę, gdzie trzeba rzucać kostkami i zliczać oczka, a potem zaznaczać na planszy odpowiednie liczby. No powiem Wam, odlot!
Przytargałam zadania z dodawania i odejmowania. Myślę sobie „sprawdzę, czy Człek mój umie już w takie operacje”. Dumna i blada proponuje Vanessce rozwiązywando. Jako, że przytachała z przedszkola superekstrawyciosany długopis „milion kolorów w jednym, w tym oczywiście różowy”, to zabrała się ochoczo za rachunki. Dwa kilo kredek nie byłoby tu przecież pomocne. Pyta:
– Mamo, ale czy to nie za trudne? O co tu chodzi?
Tłumaczę więc, że do liczenia możemy użyć palców albo nakrętek, nie wszystko od razu musimy robić w głowie. No to artystyczna dusza mego Dziecka kochającego kolor różowy natentychmiast wybrała opcję nakrętki. Wysypujemy więc nakrętkowy zbiór i ona wpada w rezonans radości, że ulubione nakrętki są. Ale czy aby nie jest ich za mało? Sprawdzamy poszczególne działania i okazuje się, że da radę liczyć na tym co mamy. Uffff… Ale co to?
– Ja te różowe to chcę sobie zostawić, bo one są takie piękne. Do liczenia użyję chłopakowego koloru.
Padłam, kfikłam, smarkłam. No tak, od liczenia te różowe się zużyją…
Kolejny rachunek. Wysypujemy nakrętki, które pomogą nam w dodawaniu. Tu koncentracja na liczbach się kończy, gdyż Pierworodna Ma momentalnie przechodzi w rozważania artystyczne.
– Ułóżmy tęczę – i widzę te oczy, które nagle przybierają kształty małych serduszek i oczom mym ukazują się meandry dziecięcego umysłu, które to błyskawicznie przekształcają fragmenty plastiku w najpiękniejszą na świecie tęczę. Koniec z liczeniem na dziś 😛
Na szczęście są jeszcze matematyczne momenty w rutynie poranków. Zaczęło się bowiem czytanie cyferek na wyświetlaczach autobusów. Jedziemy do przedszko, a Dziecię me czyta, gdyż matka krótkowzroczna i co prawda widzi z daleka, że autobus jak ten smok pojawia się na horyzoncie, ale już co to za smok to nie widzi. Vanesska czyta 221 i mówi:
– Tak, tym autobusem jeździmy do przedszkola!
Ostatnio udało mi się namówić Dziecię me nieufne i wielbiące utarte schematy do zmiany drogi prowadzącej do przedszkola. Jupii, teraz zamiast 45 min w autobusie jedziemy 15 min. No i Vanesska z rana dziś widzi mknący w naszym kierunku autobus i czyta zapisane na nim cyfry: trzy sześć jeden. Ja na to, że to ten i ładujemy się do środka.
Tu następuje zagadka, gdyż autobusy dzienne w naszym mieście to mają raczej numery z przedziału 100-199, także wykmińcie sami w jakiej kolejności cyfry na autobusie są czytane…