Month: listopad 2024

Ciastka

– Zrobimy ciasteczka? – Taaaaaaaaaaaaak – krzyknęła Vanesska i truchtem nieznającym zmęczenia pomkła była do domu zeskakując uprzednio z huśtawki. Tam dosłownie zrzuciła buty, przeleciała przez łazienkę w locie myjąc ręce, otrzepała je o umywalkę i wytarła ręcznikiem aż do ostatniej cząsteczki H2O, gdysz dłonie muszą być osuszone w sposób odpowiedni i nie ma od […]

Miłość

Teatrzyk „Żółta Kaczka” Ma zaszczyt przedstawić spektakl „Miłość” Występują: Wyluzowany o dziwo mąż Żona z głową w chmurach Dziecko spoglądające i chwilowo nawet ciche Pepper (maskotka różowej jaszczurki w gwiazdki) komentujący całą sytuację w duchu swym jaszczurczym Sceneria: Wszyscy z tasią O paron, tylko dziecko z brokułem niczym bukietem Żona wzburzona, po powrocie z zakupów […]

Wakacyjne marzenia

Teatrzyk „Żółta kaczka” ma zaszczyt przedstawić spektakl pod tytułem „Wakacyjne marzenia” Sceneria: zalana deszczem, ziąbem (nie mylić z ziębą, a zięby dla odróżnienia od scenerii ponurej miłymi są) Występuje: wiadomo kto: Matka nie malnęła rzęs, gdysz poranek i ma nieumyte włosy, Ojc wyjątkowo żwawy jak na poranek oraz Bąbelek w nowej pudroworóżowej kurteczce oraz czapce […]

Ziołolecznictwo dla zabieganych

Ej, a czaicie tego kolesia, co wciąż wszędzie biega? Btw, uwielbiam zaczynać zdanie od „ej”. W kwestii kolesia, to biega po instasiu, tiktokasiu (chyba), jutubasiu i ogólnie po ynternetach biega. Biega po domu i najbliższej okolicy. Biega w butach narciarskich, szpilkach, opakowaniach na chusteczki, piszczących kapciach, biega z dzieckiem na ręku, biega z agentem nieruchomości […]

Ameboidalna sobota

Poranek rozpoczął się w świetlne gwiazd gdzieś koło 5.30. Kruszynka zaćwierkotała coś, zabulgotała. Matka (bywa że czujna, ale w obecnych dniach nie jest to regułą) , z przygarbem i sklejonym jednym okiem, gdysz ono jeszcze śniło (badas i brejkingderulz!!!!)zerwała się była na nogi równe. Pomkła była świńskim truchtem do pokoju Śpiącej. Oku jej (bo wiecie, […]

Domowe przedszkole, na stole dwa jabole

No i nastało el quattro. Oczy spuchnięte, słonko razi, katarro zupełnie się nie krępując wycieka, zatyka, glucieje. Fuj! Nic to, jak człowiek przyjmie odpowiednią ilość medykamentów to staje się nieśmiertelny. A propos tej nieśmiertelności, to ja jestem albo szalona, albo holiczką pracową, albo zwyczajnie masochistką. No bo zwolnionko, kupa prasowania się piętrzy, więc wiadomo nęcąco, […]

Ciemna noc listopadowa

No i masz, listopad nastał. Pstryk i jest… Nie zapowiadał się, wziął był Kszypkową zaszedł znienacka. Dopiero co był luty i podniety groszkowe, pierwsze powiewy kwiecia w głowie, plany działkowo ogrodowe miały miejsce. A tu co? Wiosna przeminęła z wiatrem, lato czmychnęło pozostawiając wspomnienie gorąca i wysuszonej na wiór ziemi działkowej a także zamiany wody […]

Shopping – kurwa, ja pierdolę

Galerie handlowe, sklepy inne niż księgarnie to jest jakiś dramat. Znaczy one takie są z mojego subiektywnego puntu widzenia. Nie lubię oświetlenia w galeriach, ilości ludzi przewijających się przez nie, rozmieszczenia wszelkich galeryjnych punktów, dekoracji, ilości siedzeń dla umęczonych klientów, rozlokowania asortymentu w sklepach oraz wiecznej reorganizacji wszelakich punktów, do których jednakoż zachodzę raz na […]

Przewiń na górę